ja wybierajac sie na karaiby tez szukalem hotelu z holdemem. w koncu znalazlem takowy i oczywiscie wykupilem w nim pobyt. hotel okazal sie marny (zmienilem go na inny), ale byla w nim masa tlustych amerykanow co rodzilo nadzieje na wieczorny zarobek. po kolacji oczywiscie skierowalem swe kroki do kasyna a tam stolik holdema z trzema graczami. najpierw postanowilem ich obserwowac by zajarzyc co prezentuja. jeden z nich to byl jakis lokalny bonzo obwieszony zlotem, drugi to starszy pan z hameryki lat ok 72 a trzeci to jakis mlody francuz ktory wygladal na najgrozniejszego przeciwnika. blindy byly ok 1.25/2.5$ (gralo sie w miejscowej walucie) goscie grali slabo. call call call call... i tak non stop... po rozdaniu w ktorym poszly same limpy i na flopie A72 poszly trzy all iny z kartami AK, AQ, 77 postanowilem dluzej nie czekac i siadlem do gry. w drugim rozdaniu dostaje AA na BB. wszyscy limp wiec ja solidny raise, francuz fold a pozostali call. flop AQT rainbow. no to ja cebet , dziadek call a bonzo miniraise.... wtf?? no ja all in i bonzo mnie zabil z KJ. trudno, robie reload. mija kilka rozdan i z batona robie raise z Kh Jh, znow dziadek i bonzo call. flop Jxx dwa kiery. miodzio, ja cebet dziadek call. turn kier, dziadek check, ja bet on call. river blank dziadek bet za 1/10 pota... to ja all in a on call z A2 kier...... wwwwrrrr....
pogratulowalem panom pieknej gry i zabralem Alutke na spacer po karaibskiej plazy by podziwiac wspaniale wyladowania atmosferyczne na horyzoncie.... i wiecie co??? Alutka powiedziala mi na tej plazy ze mnie bardzo kocha i podziwia ze potrafie odejsc od stolika bez ciagnotek do odgrywania sie
i wam tez radze wakacje spedzac rozkoszujac sie tym czego nie macie na codzien i naladowac sobie baterie by miec sile na wielogodzinne multitablingowanie.
milego urlopu
ps. szczegolnie polecam nurkowanie