Podejrzewam że parę osób tutaj może mieć podobne problemy co ja, i a nuż ma większe doświadczenie w walce z tym.
Jestem przestawiony na zasypianie o 6-8 rano, wstawanie 15-16. Chcę wrócić do normalności (2-3, 10-11).
Jeśli położę się o północy do łóżka, to choćbym liczył owce, do siódmej rano nie zasnę.
Próbowałem wariantu że przed zaśnięciem o tej 7 rano nastawiałem sobie budzik na za jakieś 4 godziny, i gdy sieknięty wstawałem koło 11, miałem nadzieję że po takiej małej ilości snu uda mi się następnego dnia wcześnie zasnąć - no i zasypiałem trochę wcześniej (nie o 1 jakbym chciał, ale powiedzmy 3-4), ale spałem za to tak długo że znowu budziłem się o 15.
Teraz próbuję wariantu że w ogóle nie pójdę spać, koło 22 strzelę dwa piwa na sen i spróbuję pospać tak do 10 rano. Już kiedyś tego próbowałem, ale kończyło się na dwu-trzygodzinnej drzemce koło 14 i całe zmęczenie szlag trafiał... Może wytrzymam do tej północy. Czy może są jakieś sprawdzone metody??
z góry dzięki