Zamieszczone przez
2Jacks
Tak samo jest z aborcją. TO co wy nazywacie racjonalnymi argumenatmi(tylko takie sie liczą), dla mnie jest tylko odzwierciedleniem waszej społecznej, zurbanizowanej(skorelowanej z racjonalizmem) natury. Nie jest tak że wy macie racje. Nie jest tez tak że ja mam racje. Rozumiem, że obecne życie jest inne niz kiedyś, i że człowiek musi podejmować decyzje, biorąc pod uwage czynniki środowiskowe, które zmuszają go do spojżenia z innej perspektywy, niz by to było gdyby żył dajmy na to w tropikalnym lesie. Nie oznacza to jednak, że ta intuicejna cześc natury nie istnieje, lub że nie ma ona znaczenia.A wy dokładnie to mówicie. Zarzucacie wierzącym coś co jest naturalne dla ludzi wogóle(a sami jesteście tacy sami jak to niby są ci zli drudzy).Sami nie chcecie uznac argumentów przeciwnej strony, a mienicie sie otwartymi umysłami, wolnomyślicielami. Ja nie jestem skłonny tak poprostu godzić sie na racjonalizowanie problemu, lub "racjonalny terror" który to mówi że tylko taki racjonalizm definicyjny ma racje bytu, jeśli chodzi o ta kwestie. Czuje że mi to nie pasuje i nie chce być na straconej pozycji tylko z tego powodu, że jest mi trudniej wyartykułowac moje poglądy. Uważam że każdy ma w jakimś stopniu takie samo zdanie jak ja. Każdy uważa że aborcja jest "zła" w takim sensie że nie powinno jej być. Jest ona dopuszczana, tylko z tego względu że nasze życie jest takie jakie jest i w tym kontekście posiadanie dzieci to dużo bardziej skomplikowana decyzja niż tylko zegara biologicznego. Nie oznacza to jednak że jest ona czymś pozytywnym(to chyba jasne), nie jest czymś takim jak pomaganie bezdomnym. Może byc ona tylko ewentualnie dopuszcalna i zgadzam sie że może z tego dopuszczenia wynikać więcej pożytku niż szkody. Jeśli widze demonstracje i argumenty "to moje ciało" to jest to cos takiego jakby pięcioletnie dzieci ruszyły z hasłem "to moje uszy". Może przykład nie najlepszy, ale chodzi o to że widze osoby które nie mają argumentów oprócz chce i już. Moje ciało więc moge robić co chce. TO jest jak jakaś forma psychopatii, gdzie jest reszta(ta głębsza natura)? Kazda decyzja o aborcji jest dezyzją życiową i trudną. Nie jestem za tym aby ją jeszcze utrudniac, mówiąc nie bo nie, pujdziesz do piekła, jestes zła itd... Nie jestem tez skłonny przyjąc postawy" no tak, ale przecież niech robią co chcą i nic mi do tego". Pujdziemy dalej i za 25 lat prostytucja dziecięca będzie ok, bo rodzice nie mają kasy, dziecko kożysta bo dostaje opieke metarialną, a koleś sie zaspokaja. Nie powiem wtedy, to nie moja sprawa, wszyscy są wolni niech robią co chcą. Nie będe chciał ich pozabijać, ale też nie będe rezygnował z własnego zdania.