moim zdanie wscieklosc mlodych i zwyczajnych ludzi zrobi swoje. dzis czytalem o prawyborach i mobilizacji wsrod studentow, ktorzy do tej pory nie glosowali zbyt licznie glownie ze wzgledu na studiowanie poza domem. teraz sie mobilizuja, organizuja, jada razem itd. a wsrod studentow po wygrywa majac prawie 60%. im wiecej ludzi pojdzie na wybory, tym wieksze szanse dla po, bo elektorat pis jest staly i niezmienny (i zelazny). malym problemem moze byc tez kompleks pewnej czesci spoleczenstwa, ktore woli utozsamiac sie ze zwyciezcami z potrzeby leczenia wlasnych kompleksow - oni zaglosuja na pis, bo chca sie w jakis sposob utozsamiac z (poprzednimi mam nadzieje) zwyciezcami. ale to pewnie maly procent. osobiscie jestem optymista, a juz spokojny jestem o wynik w warszawie. powodem mojego optymizmu sa wyniki ostatnich wyborow samorzadowych. w poprzednich wyborach parlamentarnych problemem bylo lenistwo i przekonanie o zwyciestwie (wg sondazy) zwolennikow po. kto w zwiazku z tym mial pojechac na dlugi weekend (a na takie wyjazdy nie jezdzi pani jadwiga, lat 83) ten uspokojony sondazami pojechal. tak samo kazdy, kto w glosowanie musial wlozyc troche wysilku (np pojechac do domu). teraz, jak pisalem wyzej, kaczory zmobilizowaly normalnych ludzi i dzieki im za to.
pozdr
warsaw
ps. oczywiscie ja nie zaglosuje, bo mam w dupie to, co sie dzieje w moim kraju