Kapitalny film
Chłopiec w pasiastej piżamie / Boy in the Striped Pyjamas, The (2008) - Film - FILMWEB.pl
[youtube]TDMl7lANu24[/youtube]
Kapitalny film
Chłopiec w pasiastej piżamie / Boy in the Striped Pyjamas, The (2008) - Film - FILMWEB.pl
[youtube]TDMl7lANu24[/youtube]
Jestem fanem McLovina Dla mnie mega komedia - "Oczywiście, że ma żółwia"Wyrolowani / Role Models (2008) - Film - FILMWEB.pl
Film ze stiflerem :P
Ogladalem podczas sesji :P I taki do sesji moze byc :P
Zdecydowanie nie polecam Public Enemies...
mclovin ruleez
a co do public enemies to wyłączyłem po 19 minutach
ostatnio widzialem komedie "i love you man" z kolesiem z role models, i z kolesiem z how i met your mother - jest zabawny wątek pokerowy ale ogolnie film średni
jest już dostępna b.dobra wersja kac vegas nie wiem dlaczego jeszcze nia zapanowala tu biala goraczka odnosnie tego filmu, to najlepsza komedia ostatnich kilku dekad, nie liczac chlopaki nie placza
Ostatnio edytowane przez sinobrody00 ; 27-07-2009 o 13:55
Ja właśnie dla McLovina to obejrzałem
A co do Kac Vegas to ja chce isc do kina
Kac Vegas wcale nie jest taki świetny. Moim zdaniem My Best Friend's Girl był dużo lepszy w dodatku aktorzy pokazali klasę (Dane Cook, genialny Alec Baldwin czy królowa komedii romantycznych Kate Hudson).
Z ostatnio obejrzanych filmów śmiało polecam Obsessed -naprawdę dobry thiller ze świetną grą aktorów (w tym także Beyonce!). Fajny jest też Gran Torino z Eastwoodem-obejrzałem go wczoraj drugi raz i naprawdę film daje radę. A tak po za tym to teraz oglądam mało filmów, bo ściągnąłem 16Gb(!!!) The X Files (1-3 sezon) i ostro się wziąłem za oglądanie
Ostatnio edytowane przez rockman85 ; 28-07-2009 o 19:10
Miss March - dosc zabawna komedyjka.
I love You Man
Polecam naprawdę fajny filmik
Jak komuś podobał się film Chłopaki też płaczą z tym aktorem to i ten się spodoba tym bardziej że znowu fajnie zagrał ten aktor z serialu Posterunek w Reno co w krótkich spodenkach zasuwa
Do końca myślałem że troche inaczej sie skonczy
Jakiś czas temu czytałem tę opinię i jakiś czas temu później było mi dane obejrzeć ów film. Film się składa właściwie z samej warstwy werbalnej (tzn. same dialogi w pomieszczeniu, więc można go równie dobrze słuchać). Moja ocena 1/10 lub jeżeli jest dopuszczalne to 0/10 albo nawet -10/10. Dla mnie poziom zarówno tematów jak i dalszego teoretyzowania jest po prostu skandaliczny! Wręcz obraża mnie, jako osobę, która wyznaje się na podobnych kwestiach.
Kilka zdań uzasadnienia:
Skrócona recenzja:
Na pewnej prowincji, w pewnym domu jest sobie facet, który ma zamiar się wyprowadzić, żegnając się przy tym ze swoimi znajomymi. W trakcie pożegnania twierdzi, że ma 14000 lat i stara się to dobitnie udowodnić poprzez sugestie pseudohistoryczne i pseudofilozoficzne. Okazuje się nawet, że był jezusem tyle, że w historii przypisali mu zupełnie inną rolę w stosunku do tego, co zamierzał. Oczywiście nikt mu nie wierzy (słuchają go sami znajomi z wyższym wykształceniem (podkreślam - AMERYKAŃSKIM WYŻSZYM WYKSZTAŁCENIEM). Na samym końcu bohater dementuje wszystko co powiedział, jednak okazuje się, że sceptyczny psycholog rozpoznaje go jako osobę, która 60 lat wcześniej pod zmienionym nazwiskiem uczyła go fachu. Wkrótce po tym niedowierzający psycholog dostaje z wrażenia (chyba) zawału i umiera. Ma to być oczywiście dowodem szoku ukazanej prawdy, a zarazem jest końcem filmu, pozostawiając widza z "głębokim przemyśleniami".
Na ocenę tego filmu ma wpływ z pewnością wykształcenie oraz stopień znajomości zagadnień z zakresu głównie filozofii i socjologii. Podstawowym problemem filmu jest jego sens, którego wg mnie NIE MA. Cały wątek kręci się wokół bardzo nieudolnych i płytkich spekulacji na temat nieśmiertelności oraz roli religii w funkcjonowaniu społeczeństw. Jednym z "głębokich wynurzeń" ma być stwierdzenie o wyłącznie kulturowo-społecznej roli religii. Owe odkrywcze stwierdzenie zostało wypowiedziane w dziejach myśli ludzkiej dawno temu, chociaż moim zdaniem w najdoskonalszej formie znane jest tako cytat: "Religia to opium mas". Słowa te napisał pewien wybitny filozof o nazwisku jakoś.. hmm.. na M.
Dlaczego film jest tak zły, wręcz tragiczny? Bo aspiruje do miana filmu intelektualnego, będąc bardzo pseudointelektualnym, obrażającym wręcz osoby, które mają podstawy merytoryczne w poruszanych zagadnieniach. Prezentowane kwestie nie odnoszą się do żadnej ontologii ani epistemologii. W moim przekonaniu nie da się ich określić inaczej niż jako kompletne pierdolenie głupot lub banałów rozdętych do postaci wielkiej myśli. Oczywiście jest to tylko film i niektórzy mogą twierdzić, że nie ma sensu odnosić go do realiów, ale tak się w tym przypadku nie da. Ktoś twierdzi, że przeżył właściwie całą znaną współczesnemu człowiekowi historię i był świadkiem wielu legendarnych zdarzeń.
To trochę jak ludzie, którzy twierdzą, że widzieli ufo albo zaciek na ścianie w postaci matki boskiej. Można im wierzyć lub machnąć ręką. Niewiara nic nie da, gdyż udowodnienie czyichś wewnętrznych przeżyć lub nieistnienia czegoś jest przy tak dowolnie interpretowanych założeniach (stwierdzeniu przez podmiot: ja doświadczyłem wewnętrznego x) jest niemożliwe. Oczywiście całej tej sytuacji dorobiona została otoczka, która chyba tylko ma wprowadzać aurę tajemniczości.
Odwołując się do zupełnie innego przykładu z innej parafii. Ten film jest dla mnie tym, jakby w płycie z okładką Czesława Niemena były piosenki z tekstami dody.
To taka amerykańska filozofia, którą można porównać do amerykańskiej gastronomii, w której potrawą idealną jest hamburger i od niego dopiero zaczyna się prawdziwa kuchnia.
1 000 000 000 razy wolę już oglądać amerykańskie komedie lub filmy akcji (w których nieraz przemyślenia są o wiele głębsze) niż tego typu pożal się Boże filmy intelektualne. Odwołując się do gastronomii, to niech amerykanie robią to, co potrafią najlepiej, czyli frytki, a nie biorą się za dania, o których nie mają pojęcia.
Ps: To tylko moje zdanie i jeżeli jest ktoś zainteresowany, to na priv mogę podpowiedzieć kilka tytułów książek związanych z poważnymi kwestiami filozoficzno-socjologicznymi.
Poza tym każdy wie, że: o gustach się nie dyskutuje... (i tu druga część, już nie tak znana) - gusta się kształtuje.
pozdr
troll