Warsaw ale tutaj pełna zgoda, że ktoś wierzący w ptr jak biblie zbyt świadom nie jest (zresztą tak samo jak ktoś traktujący biblie jak biblie, ale to już moje dopowiedzenie). Jednakże w przypadku turniejowców zwłaszcza tych przesiadujących przeważnie w jednym miejscu sprawa już taka skomplikowana nie jest.
Ale nawet pomijając wszelkie "ściągi" to w żaden sposób to nie obala tego co napisałem. Ci z którymi grałeś kilka lat temu już daleko Ci odjechali, a Ty jesteś gdzieś w środku peletonu i z niepokojem spoglądasz na zwiększający się dystans, upływający czas i własne narastające zmęczenie.
Nie odbierz mnie źle ja chciałbym oglądać Ciebie czy innych rodaków na final table dużych eventów i zapewniam, że każdemu bym kibicował. Co nie znaczy, że po turnieju nie krytykował bym gry nawet najlepszego kumpla. Jednak z natury jestem realistą i opisuje naszą pokerową rzeczywistość taką jaka jest. I szczerze mam do w dupie czy to się komuś podoba czy nie. A akcje na tym forum mnie raczej bawią, natomiast niepokoi mnie to, że tak wielu zadowala się jedynie przeciętnością samemu nawet nie widząc siebie choćby w tej przeciętności...