Strona 1 z 2 12 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 12
  1. #1
    Dołączył
    May 2007
    Przegląda
    Holy Donks Island
    Posty
    313
    Witam,

    Tym razem chciałem opowiedzieć o wczorajszej sesji i pewnym spostrzeżeniu, jakie na sobie zaobserwowałem.
    Otóż tyle się mówi o downswingach, tiltach oraz podobnych sytuacjach, jako o zjawiskach zewnętrznych, od nas niezależnych - trochę podobnie jak pogoda. Ale czy tak jest do końca? Od dłuższego czasu stoję na stanowisku, że, aby wygrywać w pokerze należy podczas KAŻDEJ sesji wygrywać z samym sobą, a dopiero później z przeciwnikami.

    Wczorajsza sesja rozpoczęła się jak każda inna i po półtorej godziny gry byłem +/- 0, a że musiałem wyrobić trochę punktów, więc postanowiłem ją nieco przedłużyć. Wieczorem jak to wieczorem schodzą się do pokera donki szukające akcji. Na niskich limitach FR zaczyna się już grać nie tylko kartami, ale przede wszystkim pod te właśnie donki. Przeciwko nim gramy często bardziej loose i dajemy im mniejszy kredyt zaufania - bo w końcu ktoś, kto ogląda 40% flopa zazwyczaj nie może trafiać.
    Problem pojawia się, kiedy stosujemy multitabling, a na jednym z naszych stołów donk zaczyna trafiać jak szalony. Tak też mi się przydarzyło. Na jednym ze stołów donk 2 razy się szczęśliwie podwoił, a ze stacka, jaki miał ok. 50$ "nalezało" do mnie. W tym momencie zrobiłem duży błąd, gdyż zamiast grać swoje albo zaakceptować stratę powiedziałem sobie: "oddasz ty ch...".
    Tak na prawdę nie chcę opowiadać czy oddał czy nie, bo to nie ma większego znaczenia. Znaczenie ma za to fakt, że podczas multitablingu myslenie "oddasz" przenosi się często na inne stoły. To z kolei oczywiście powoduje grę bardziej loose, często kompletnie nie dostosowaną do warunków.
    A więc sprawdzenie z 67s 3 beta bez pozycji od murka: normalnie - nigdy w życiu; po "oddasz" - tym razem zaryzykuję, bo może ma overparę i mi wypłaci jak trafię flop. Oczywiście flopa nie trafiłem.. ha!.. oby jednego flopa! Angażując się w takie sytuacje na kilku stołach na raz rozdałem z 1-2 BI tylko po to, aby sprawdzić czy "oddadzą".

    Ostatecznie sesja, która miała trwać ok. 2h zakończyła się po ok. 7,5h! Oczywiście przez większość tego czasu przyświecała mi idea "oddasz". Donkowy bohater tej historii zniknął pewnie gdzieś po 30 minutach gry zabierając swój wielki łup albo przelewając go komuś innemu. Ja za to "widziałem" go przez wiele godzin w moim mniemaniu w wielu innych graczach.
    Ostatecznie sesję zakończyłem rekordowym w historii minusem - co najlepsze nie oddanym w wielkich rozdaniach, ale w mniejszych lub większych przepychankach.
    Morał tej historii jest taki, że linia między byciem donkiem, a nie byciem donkiem bywa bardzo cienka i jej przekroczenie jest niezależne od granych stawek, ale od małego "mściciela", który w KAŻDYM Z NAS siedzi..

    A więc kiedy po raz kolejny zdarzy nam się rozwalić kilka BI w jednej sesji twierdząc, że donki trafiają jak szalone, wtedy może należy szczerze spojrzeć i zastanowić się, na których stołach te donki są, a na których to już nam rosną ośle uszy..

    Jak się domyślanie, dzisiejszy dzień dla mnie - chociaż właściwie jeszcze się nie zaczął - to mógłby się skończyć. Może to, co napisałem, pozwoli mi go jakoś znośnie przeżyć.

    troll
    Ostatnio edytowane przez troll ; 27-11-2009 o 09:40

  2. #2
    Dołączył
    Apr 2007
    Posty
    3,072
    Great post!

  3. #3
    Dołączył
    Oct 2007
    Posty
    152
    Troll no to ile tych Buy-inów w plecy??? Mój rekord to około 7-8 w jednej sesji.Zjazdów po 5 bywało sporo. Przeważnie wyglądało to tak, że najpierw solidna gra bez fajerwerków i mimo to 2-3 BI do tyłu, a później to co opisałeś- mnóstwo beznadziejnych calli z marginalnymi rękami licząc na cud na flopie. I te średnie pule robią taki wielki "-", na koniec hero call/push z jakąś średnią ręką i konkretnie stiltowany wyłączam wszystkie stoliki.

    Trzeba sobie postawić jakąś granicę- dla mnie to jest -3BI i powinienem wyłączać soft (niezależnie od tego czy strata wynika z mojej beznadziejnej gry czy zwykłego pecha) - niestety póki co czasem nie udaje się tego zrobić i zaoszczędzić kolejnych $$. Żyję złudzeniem że kiedyś będę miał tak chłodną głowę, że zawsze będę umiał odejść od stolika kiedy wiem że na to czas.
    Ostatnio edytowane przez kuken ; 27-11-2009 o 10:18

  4. #4
    Dołączył
    Apr 2007
    Posty
    3,072
    Moim zdaniem nie tyle trzeba sobie zakładać granicę liczoną w BI, po której zwijamy stoły, ile raczej trzeba starać się pilnować stanu umysłu i mieć świadomość, czy gra się A-game. B-game też ujdzie, gorzej jak już zjechaliśmy na G-Game (czyli Gówniana Gra).

    I zwróciłbym uwagę na efekt analogiczny, ale po przeciwnej stronie - zwróćcie uwagę na sesje, w których wszystko Wam wpada. Miażdżycie rywali i lucky riverami i potężnymi układami (gdzie macie super rękę i golicie gościa, który tez miał potężną). Ja niestety po takiej serii wpadam w "reversed-tilt". Zaczynam uwazać, że będzie mi spadać zawsze, drzewko do drawa zawsze dojdzie itp. i rozdawać pieniądze bez sensu.

    Czyli wychodzi na to, że efekt jest taki sam, niezależnie czy tiltujemy po przegranych czy uwazamy że bóg nas pokochał gdy wygrywamy - bezpodstawnie rozluźniamy grę, co wiadomo jak się kończy.

  5. #5
    Dołączył
    May 2007
    Przegląda
    Holy Donks Island
    Posty
    313
    Cytat Zamieszczone przez kuken Zobacz posta
    Troll no to ile tych Buy-inów w plecy??? Mój rekord to około 7-8 w jednej sesji.
    Nie liczyłem dokładnie bo byłem wściekły, ale ok. 600$ poszło. A zjazdy na 4 Bi u mnie nie są czymś w miarę normalnym, właściwie się nie zdarzają, ale to już chyba kwestia indywidualna.

    Cytat Zamieszczone przez Woland Zobacz posta
    Moim zdaniem nie tyle trzeba sobie zakładać granicę liczoną w BI, po której zwijamy stoły, ile raczej trzeba starać się pilnować stanu umysłu i mieć świadomość, czy gra się A-game. B-game też ujdzie, gorzej jak już zjechaliśmy na G-Game (czyli Gówniana Gra).
    Wiesz.. łatwo sobie taki frazes napisać. Problem sprowadza się znowu do psychologii.
    Można wejść na stół i po 2 h być na 0, po czym uwalić 2 BI, albo dostać na dzień dobry takie powitanie.
    Człowiek wyłącza komputer wściekły i tyle.
    Czym innym psychologicznie jest oddawanie masy małych pul. Tego się tak nie czuje. Przeładowujesz i jedziesz dalej.
    Oczywiście zdajesz sobie mniej więcej sprawę z tego ile jesteś na minusie, ale skupiasz się na tym, że zaraz "odda" i wyjdziesz.
    Nie wazne tak na prawdę czy odda czy nie, bo na innych stołach dalej oddajesz małe pule, których nie czujesz.
    To jak ze wszystkim innym:

    Łatwiej nam kupić kilka drobnych rzeczy, niż jedną większą.
    Tych drobnych tak nie czujesz i nie rozmyślasz długo, że w danej chwili wydałeś na to pieniądze. To w końcu tylko ułamek tego, co masz. Dopiero pod koniec miesiąca wychodzi, że te drobnostki kosztowały więcej niż jeden duży zakup.

    Gdyby każdy był dobry w praktyce tak, jak w teorii, to wszyscy byli byśmy zajebiście bogaci. Tymczasem większość z nas chce wygrać z przeciwnikami nie potrafiąc wygrać z samym sobą.

  6. #6
    Dołączył
    Apr 2007
    Posty
    3,072
    Cytat Zamieszczone przez troll Zobacz posta
    Wiesz.. łatwo sobie taki frazes napisać. Problem sprowadza się znowu do psychologii.
    Ale ja ten frazes nie tylko piszę, ale też stosuję. Czasem zamykam stoły będąc na zero, bo widzę że nie gram tak jak powinienem, a czasem mając -5BI gram spokojnie dalej, bo wiem, że nie przyfishowałem.

  7. #7
    Dołączył
    Aug 2006
    Przegląda
    Warszawa
    Posty
    528
    Dlatego uważam, że robienie sobie przerwy po określonym czasie gry jest dobrym pomysłem. Np. dwie godziny i obowiązkowa przerwa, nieważne czy dobrze idzie czy nie. Wtedy masz czas na ochłonięcie, wypicie herbaty, obejrzenie TV itp. Drugi pomysł to nieoglądanie wyników rozdań. I trzecia metoda (działa w każdym razie na niższych limitach) - nie grać "pod donków", ale grać po prostu swoją grę. Może nie wykorzystasz kilku okazji na wyblefowanie/hero call, ale przynajmniej unikniesz podejmowania nieoptymalnych decyzji, o np. miałeś złego reada. Tym bardziej imho tyczy się to FR.

  8. #8
    Miałem dokładnie takie same przemyślenia ostatnio podczas downswingu, który w 40% był faktycznie downswingiem a w 60% zjawiskiem "oddaj".

    W pamięci miałem wszystkie te sytuacja, w których to stackowałem się z top-two po to tylko żeby zobaczyć seta u przeciwnika i upewnić się że na pewno nie żyje i udowodnić sobie że to nie możliwe że zawsze mam takiego pecha że TPTK trafia na 2 pary, Top-Two na seta itd.

    Właśnie to zjawisko "oddasz", które u mnie bardziej wygląda jak "niemożliwe że znowu trafiłem i jestem z tyłu" prowadzi do oddawania kolejnych BI.

    Czytałem kiedys artykuł, w którym było opisane (mniej więcej) że grając A game wygrywamy 5 BB/100, B game 0-1 BB/100 i C game -10 BB/100.

    Wystarczy jedna sesja C game żeby kilka sesji A game i B game poszło wpiz...

    I dokładnie zgadzam się z tym co pisał Troll: pokonaj siebie, potem przeciwników.

  9. #9
    Dołączył
    Apr 2007
    Posty
    3,072
    Cytat Zamieszczone przez tapczan Zobacz posta
    nie grać "pod donków", ale grać po prostu swoją grę.
    Kiedyś w analizie statsów kogoś początkującego Stanko napisał mądrą rzecz (nie wierzę że to mówię, ale czasem nawet jemu się udaje). Jesli villain ogląda 60% flopów, to Ty oglądaj 40. Jak on 40, to Ty 20. Nie masz oglądać 10 czy 15% zawsze. Masz oglądać mniej niż przeciwnik. Nie raz gdy trafiłem dobry stół, powiedzmy rewelacyjny, a nie dobry, miewałem oglądalność rzędu 40%. I o ile sobie przypominam zawsze były to bardzo dochodowe stoły.

  10. #10
    Dołączył
    Aug 2009
    Posty
    152
    Dodalbym jeszcze, ogladaj te flopy z pozycja nad tym villainem