No troche racji masz ale
-załóżmy że mam JJ+ - pula na flopie jakieś 7, ja bet 4, ty call, na turnie pula 15, ja bet 7.5 ty call, na river pula 30, ja bet allin (około 10) ty call i w sumie pula wynosi jakies 50 więc kasuję cię na 25
-załóżmy że mam AK (ewentualnie AQ) - pula na flopie jakieś 7, ja bet 4, ty call, na turnie pula 15 i tu często czekam ale czasem zabetuję 7.5, ty call, na river pula 30 i ja czekam. Więc bez sb kasujesz ode mnie 3.5+4=7.5; z sb 7.5+7.5=15; zakładając że częściej nie robię sb średnio kasujesz ode mnie jakieś 10-11.
Jeżeli w 50% przypadków mam AK/AQ a w 50% JJ+ czy TT+ to średnio raz cię kasuję na 30 a ty mnie raz na na 10-11.
I to trzeba też wziąść pod uwagę - że jeśli ja coś mam to wyciągnę od niego w kolejnych streetach znacznie więcej niż pojedynczy bet a jeśli nie mam to raczej szybko sie poddam.
Idąc twoim tokiem myślenia - przykład:
-gram SH na których tag z UTG raisuje, ja go sprawdzam z 67s z BTN. Flop J86, mam trzecią parę. Jego przykładowy zakres to 66+ AT+ KJ+. Nie policzę dokładnie jakie mam szanse przeciwko temu zakresowi ale myśle że większe od 50%. Więc easy calle do rivera choćby betował za pota? Czyż nie? Nie wiem czy wg twojego sposobu myślenia river powinno sie też callować czy tylko flop i turn ale f i t napewno bo spokojnie mozemy przecież założyć że jak nie ma to second bareluje. Z tego wynika, że kolesie callujący z trzecią parą do rivera nie są donkami, mimo że wiele osób tak na nich mówi. A poza tym jestem ciekaw jak można zarabiać na grze przedstawionej w poniższym przykładzie.