Dziś wqrwiłem sie na maksa.
SH NL10 grałem wcześniej jakieś 2,5 miesiąca i szło bardzo dobrze. Średnio 20-25% sesji na minus, reszta na plus. Najczęściej 1-2BI, czasem więcej. I tyle wygrywałem siedząc średnio 1-1,5godz. Ogólnie przez ten czas sporo zarobiłem.
Odkąd mam PT i PAHUD (jakiś miesiąc) gra na NL10 SH znacznie się... pogorszyła. Rozegrałem jakieś 12K i jestem blisko 0 (lekki minus). Co do FR NL10, wcześniej grałem niewiele, teraz troche więcej i idzie nawet dobrze.
Ale ostatnich 5 dni było raczej kiepskich (dziennie rozgrywałem około 1000-2000 rozdań): sporo kiepskich kart głównie w początkach sesji, co zresztą widać było po statach, dużo bad beatów itp. A poza tym:
Dzień 1. Grałem tylko SH i szło bardzo źle. Ogólnie gra wyglądała w ten sposób: ja za nic drawa nie mogłem trafić a goście albo sie zrzucali na flopie gdy coś miałem, albo mieli drawa i trafiali (wiadomo, były wyjątki). Za którymś razem gdy miałem seta KKK na flopie z pikowym drawem i koleś zagrał allina, pomyślałem "żeby tylko drawa nie miał bo już po mnie". Miał drawa i oczywiście mu doszło. Później grałem z gościem co jak miałem dobre karty to z reguły shit na flopie, sprawdzał conbety, jak coś trafiłem to jemu doszło coś lepszego. W końcu trafiłem 2 pary... ale na river trzeci kier. Czekam, on ostro zagrywa. Myśle "ta pechowa passa musi sie kiedyś skończyć", sprawdzam i oczywiście ma kolor. Byłem 5BI do tyłu ale po przerwie udało się 2 odrobić.
Dzień 2. Też grałem tylko SH (chciałem skończyć tą pechową passę odkąd mam PT). Też początek kiepski. Przez długi czas co wygrałem to traciłem, ale potem coś ruszyło i ostatecznie +3BI
Dzień 3.Tym razem zaś inna dziwna passa. Seryjnie przegrywam ze zdominowanymi układami (AK vs KQ, AJ vs J8 itp), oczywiście ja coś mam a oni coś lepszego. Na SH -3BI. Gram też troche FR i tam +1BI.
Dzień 4. Na SH szło nie za bardzo, ale po 3 godz wymęczyłem 1,5BI oraz 1,5BI zarobiłem na FR.
Dzień 5.(dziś) Najgorszy dzień i najgorszy bilans odkąd gram w pokera (-6,5BI). Na SH na początku szło dobrze (z jednym wyjątkiem gdzie przegrałem pule około 100BB) choć wygrane pule to max 40-70BI ale coś tam byłem do przodu i zaczęło sie:
-ja AJ (tp), on AQ (2 pary),
później na stole na którym nic nie szło trafić:
-ja TP + strit draw, on set (tego ewentualnie mogłem uniknąć foldując na turnie po jego dużym becie). Oczywiście strita nie dobrałem.
chwile potem na stole na którym od dłuższego czasu zrzucałem lipne karty (w ostatnich rozdaniach wygrałem tylko raz niewiele):
-ja AK (para asów) on set. Z trzech powyższych dwie pule po około 150BB.
Wkurwiłem sie i zrobiłem przerwe:
Wracam (ale na chwile i koncze po 2 poniższych rozdaniach), mam drawa do koloru + tp, trafiam kolor, myśle "tyle czasu żadnych drawów nie szło trafić ale w koncu " - duża pula bo brało udział w rozdaniu 4 graczy. Ale:
-ja mam kolor do damy, a ktoś kolor do Asa.
Chwile potem znów draw i znów trafiam kolor. Ale znów przegrywam z lepszym kolorem. Kończe SH na dziś. (-2,5BI)
Postanawiam grać FR - w koncu ostatnio szły mi w miare dobrze.
Ale dziś FR to katastrofa. 6 pechowych rozdań i -4BI. Oto one:
-para vs 2 pary (na flopie ja tp, on 2 para; na river mu dochodzi do 2 par)
-strit vs flush - 3 karty w tym samym kolorze były juz na flopie ale ni wierzyłęm że ma flusha
-KK vs 2 pary (zdecydowanie największa dzisiejsza pula). Koleś wszedł w 3beta z 67o
-ja set 666, on AA i set na river (nie szło dziś na secie dużej puli wygrać i gdy koleś raisował mojego beta na flopie, a potem sprawdził mojego allina, pomyślałem: "wreszcie raisował w odpowiednim momencie i w koncu coś wygram".
-ja KJ on KT (top pary) i T na river
-para asów (AQ) vs set.
Podsumowując. Przeglądnąłem dzisiejsze HH w PT i wypisałem wszystkie rozdania gdzie pula wynosiła ponad 80BB (jedynie drugi przegrany kolor to była mniejsza pula). Co do wygranych pul powyżej 80BB - 1 pula na FR i 2 na SH (żadna nie przekroczyła 110BB). Natomiast w przyp. przegranych - 5 pul przekroczyło 150BB. Grałem około 2000 rozdań. VP%IP gdzieś o 20% niższe niż zwykle co obrazuje jakie karty dostawałem. Drawów nie sżło trafić a jak trafiłem to kolor zawsze przegrywałem a mając strita wygrywałem grosze (tylko gdy pula była niska, udawało sie strita trafić). No i przegrałem dużą pule mając strita. Set - wygrane małe i średnie pule, największa przegrana. Ale gdy kolesie mieli seta to ja często miałem dobry układ i sporo przegrywałem. Na odwrót nigdy. Czyli krótko PECH PECH I JESZCZE RAZ PECH. Specjalnie dziś wszystko sprawdziłem w PT, żeby nie było, że mówię to co pamiętam (a przegrane sie lepiej pamieta niż wygrane).
Do tego przez ostatnie dni często trafiałem na takie stoły gdzie albo prawie całyczas lipne karty dostawałem albo nie szło trafić nic na flopie. A gdy już coś trafiłem to przegrywałem z lepszym układem.
I jeśli chodzi o SH to przez ostatnie dni gra wyglądała w ten sposób: wtopa, odrabianie strat, wtopa itd. Mam juz dość tego. Ile to tak ma trwać. Jak coś zarobię to zaraz seria rozdań w których mnie udupiają.
Dobra kończe - musiałem sie wyżalić.
Ale mam parę pytań:
- ile taka opisana na początku sytuacja z SH może trwać, jak długie mogą takie dowswingi? Często wam się to zdarza?
- jak w dany dzień wam nie idzie to próbujecie to odrobić czy kończycie? Macie jakieś zasady że jak zejdziecie poniżej np XBI w ciągu sesji to koniec?
- i jakie macie spostrzeżenia na to co napisałem niżej (czy to prawda czy tylko mi sie wydaje - chodzi o PS):
1.Nie wiem czemu, czasem trafi sie na stół gdzie dostaje się dobre karty często i sporo się wygrywa a na innym cały czas lipne karty albo cały czas shit na flopie (z małymi wyjątkami). A gdy w koncu coś trafię to często i tak przegrywam. Kiedyś już ustaliłem sobie ze jak przez pewien czas tak sie będzie działo to trzeba stół zmienić. Ale nieraz koniecznie chcę odrobić na danym stole to co straciłem i siedzę dalej. Czasem tłumaczę sobie "przecież co to za różnica czy ten czy tamten stół - karty losowane są tak samo" - i prawie zawsze takie siedzenie przy takim stole źle się kończy (nie chodzi o to że gracze dobrzy czy coś).
2. Jak sie trafi na zły dzień to też nie idzie nic zarobić, ale koniecznie człowiek chce coś odrobić i tak było dziś. Co chwila powtarzałem sobie że muszę grac poprawnego pokera, starałem sie nie tiltować. Pasowałem i pasowałem kiepskie karty... Nie pchałem sie z marginalnymi rękami. Ale i tak lipa. Zresztą tak już było parę razy. Jak sie trafił dzień to co bym robił - nie szło zarobić.
3. I mam też wrażenie że czasem jak się przegra większą pulę to na danym stole czasem przychodzi passa kiepskich kart i kiepskich flopów. I czasem jest też na odwrót.