Grałem ostatnio serie turnieji na Unibet. Zaczynałem np. z 1000żetonów i po 3 rozdaniach potrafiłem zamienić to na 4k. Blindy startowe 25/50 i miejwiecej po 10 rozdaniach 50/100 a potem zaraz 250/500. W czym problem, wygram 4-5 rozdań po czym odzywa się moje szczęście do karty. 20 rozdań non-stop blotki, ani pary, ani obrazków... same blotki nic nadającego się do gry i obeserwóje cały czas stolik nawet gdybym z nimi wchodził to i tak nic bym nie dostał. Powiedzmy, że zła passa się kończy zaczynam dostawać dobre karty (K9, KJ - dobre jak dla kogo ^^), ale sytuacja wyglada tak BB=1k ja mam stack=3k. I mam tak zawsze, poprostu zawsze, czy turnieje są aż tak losowe? W normalnej grze stolikowej przywykłem do tego, że dostaje 30 rozdań pod rza blotki i albo sobie przeczekam albo nieraz dla urozmaicenia wejde sobie np. z 65suited czy 42. Jednak w turniejach szczególnie tych co bardzo szybko blind'y rosną nie da sie grać.
Apropo tych turnieji na Unibet była seria też turnieji gdzie startowało się z 500chips i blindy startowe to 15/25, jedyne szanse tam na wejscie do gry to all-in w przeciwnym wypadku starczało bankroll'a na 3 rozdania. Tych chorych turnieji zagrałem ok 8. W jednym odpadłem z KK vs Q8, Q10 (stolik: Q997Q), w 3 odpadłem z AK z czego 2 razy to było AKs, a reszte to z parkami.
Czytałem poradnik, żeby we wczesnej fazie turnieju wchodzić tylko z AKs, KK, QQ, JJ, TT, ale co ja mam do licha zrobić jak ja tych rąk nie dostaje wogule i po chwili (np. na bet365) blindy podskoczą już do 100/200, ja mam stack 1,5k i otaczają mnie goście po 7k-25k.
Czy może z moim szczęściem powinienem wogule nie tracić czasu na granie turnieji i grać wyłącznie stolik, czy może robie złą selekcje rąk? Chociaż staram się wchodzić do gry tylko na pary oraz karty z przedziału A-J (obie), nieraz jeszcze z 10+ coś wysokiego.