Było o aborcji, zainspirowało mnie teraz żeby skrobnąć coś o eutanazji.
Funkcjonowanie mózgu jest w wielkim stopniu zagadką dla wszystkich, naukowcy często nie są w stanie przewidzieć jak zmiany w poszczególnych częściach mózgu przełożą się na funkcjonowanie całego człowieka. Nie wiadomo jak wygląda umieranie, czyli gdy do mózgu przestaje dopływać krew. Z początku wydaje się że widać biały tunel, a czy potem, w momencie w którym już obecna medycyna nie potrafi odratować człowieka widać jeszcze np. jakaś cząstka mózgu np. będzie widzieć zielone kwadraty czy różowe słonie nie wiadomo, bo już z takim człowiekiem nie porozmawia. Podobna sytuacja jest z człowiekiem w stanie wegetatywnym - nie da się z nim porozumieć czy coś czuje, czy ma świadomość, itp.; więc po prostu tego nie wiadomo.
Jeśli część mózgu odpowiedzialna za świadomość umarła, to chyba tego człowieka już nie ma. Zostało jego ciało które dzięki innej części mózgu i działającemu sercu nie rozkłada się tylko dalej leży w jako takim stanie. Jaki jest sens żeby ciało nieżywego człowieka które się po prostu nie rozkłada leżało na łożu szpitalnym? Nie lepiej w doniczce albo ogródku?
Pewnie nie - bo z racji właśnie że mózg jest niezbadany, możliwe że człowiek ten ma resztki świadomości, czyli de facto żyje. Wyobrażałem sobie kiedyś taką sytuację, że jestem sparaliżowany, nie dochodzą do mnie żadne bodźce, ale zachowałem świadomość. Ja pierdolę, ktoś chciałby w ten sposób żyć? Przeciwnikom eutanazji proponuję taki eksperyment - będąc sami w mieszkaniu wejdźcie pod kołdrę, i nie wychodźcie spod niej przez 10 godzin. Coś drobnego do przekąszenia można sobie zabrać pod tą kołdrę, w końcu "warzywka" na głód chyba nie cierpią, ale warunek - nie wychodzić z łóżka. Nie można nic robić, tylko leżeć i sobie myśleć. Ciekawe po jakim czasie znudzi się przypominanie sobie starych kawałów albo wymyślanie nowych, albo granie z samym sobą w kamień nożyce i kamień. Dla mnie taka perspektywa jest przerażająca, że całe ciało nie żyje, a żyje tylko świadomość, kiedyś nad tym rozmyślałem, a wczoraj trafiłem na Nieświadomi przemówili co mnie jeszcze bardziej przeraziło bo możliwe że faktycznie tak to wygląda.
Podejrzewam że nikt dobrowolnie nie podejmie się tego eksperymentu z leżakowaniem i nicnierobieniem przez 10 godzin. Perspektywa leżenia tak natomiast 10 lat, i niemożność wysłania błagalnego komunikatu żeby to przerwać to dla mnie horror. I jeśli powtarzałbym zawsze swojej rodzinie i bliskim że nie chcę abym musiał być zamknięty ze swoimi myślami w swoim ciele bez odbierania żadnych bodźców ze świata, potem nagle bym się tak obudził i leżał 15 lat, to nie miałbym nic do roboty tylko kląć na "obrońców życia", którzy nawet by się pewnie jebanego eksperymentu z położeniem się na 10h nie podjęli...