Strona 104 z 237 PierwszyPierwszy ... 45494102103104105106114154204 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1,031 do 1,040 z 2370

Wątek: Filmy

  1. #1031
    Dołączył
    May 2006
    Przegląda
    Warszawa
    Posty
    2,357
    A moja opinia jest nieco inna. Shyamalan jest sam sobie trochę "winien" tego, że jego filmy oceniane sa tak skrajnie. Dlaczego? Spójrzcie na jego dorobek - zaczął od czegoś absolutnie niesamowitego, czyli "Szóstego zmysłu". Film powalający każdego na kolana i o tym nie ma co dyskutować nawet. Taki film na debiut może być jednak nieco... za dobry! Bo co potem?? Kolejny film, równie niesamowity, choć juz bardziej przewidywalny jeśli chodzi o zakończenie, czyli "Niezniszczalny". Kolejna mega rola B. Willisa i kolejny sukces rezysera. Następny kopniak dla wszystkich to "Znaki", które jednak miały (podobnie jak "Osada") swoich zwolenników jak i krytyków. Własnie wspomniana "Osada" to jego kolejny film i znowu zmienne nastroje u widzów. Geniusz czy upadająca gwiazda nie potrafiąca sobie poradzić ze swoim sukcesem?? Odpowiedzią miał być kolejny film, ale własnie on jest najsłabszy w dokonaniach Shyamalana. "Kobieta w błękitnej wodzie" jest filmem slabym, nudnym i - co najgorsze - w kiepskiej obsadzie (bo kim jest Paul Giamatti grający tam główna rolę???). Za nastepny film Shyamalan wziął sie więc dopiero po trzech latach i miał z przytupem wrócić na piedestał. Nakręcił "Zdarzenie", film może i frapujący, film z podtekstami, z lepszą obsadą, ale jednak do klasy "Szóstego zmysłu" brakuje mu sto lat świetlnych. I tak będzie już do czasu, gdy Shyamalan nakręci znowu coś tej klasy co jego pierwsze filmy. Na razie wskaźniki ida mu raczej w dół niż w górę. Może dlatego, że jego filmy nie mają juz takich nieprawdopodobnych zakończeń jak "Szósty zmysł" albo "Osada"...

    I jeśli mam wyrazić swoją opinię to uważam "Osadę" za bardzo dobre kino, choć widzę w tym filmie momentami lekkie braki lub niedociągnięcia. Ale film jest świetny, choćby ze względu na finałowe sceny.

  2. #1032
    Dołączył
    Apr 2006
    Przegląda
    Warszawa
    Posty
    965
    Generalnie zgadzam się z tym, co napisał JD. "Kobieta w błękitnej wodzie" była najsłabsza. Cieżko jest powiedzieć coś dobrego o filmie, którego najlepszym elementem jest ścieżka dźwiękowa...

    Co do Giamatti'ego - "Bezdroża" były rewelacyjne. Ale oczywiście nie jest to gwiazda pierwszego formatu.

  3. #1033
    Dołączył
    Nov 2008
    Przegląda
    Warszawa
    Posty
    54
    Dwa filmy obejrzane w walentyny:

    "To nie tak jak myslisz kotku" - fajny ale bez rewelacji, przewidywalny na maksa, kilka smieszynych tekstow. Generalnie pomysl wyeksplatowany choc zrecznie tu zrealizowany. Moja ulubienica w tym filmie - Dominika - laska po takiej akcji by wyladowala pewnie w Tworkach

    "Jagodowe noce" - podchodzilem do tego filmu jak do komedii romantycznej - blad, po pierwszych 30 min bylem zalamany, nuda, nuda nuda. Do tego filmu trzeba jednak podejsc w inny sposob. Nie ma tu nic do smiechu, jest to trudny film o ciezkich uczuciach rozgrywany w sercach bohaterow a nie w akcji na ekranie. Sposob kadrowania, ujecia i nastrojowa muzyka sprawia ze film jest idealny do obejrzenia w zimowy wieczor z ukochana osoba, pod kocykiem, ze swieczkami i czerwonym winem. Polecam ale jak ktos chce lekkiej rozyrywki to raczej niech sobie odpusci.

  4. #1034
    Dołączył
    Apr 2006
    Przegląda
    Warszawa
    Posty
    965
    Cytat Zamieszczone przez jarecky Zobacz posta
    pod kocykiem, ze swieczkami i czerwonym winem.
    Sorki za OT, ale rozbawiło mnie to. Obawiam się, że oglądanie czegoś ze świeczkami pod kocykiem może źle się skończyć

  5. #1035
    Dołączył
    Nov 2008
    Przegląda
    Warszawa
    Posty
    54
    Hehe You know what I mean

  6. #1036
    Dołączył
    Aug 2007
    Posty
    3,098
    Cytat Zamieszczone przez jarecky Zobacz posta
    "Jagodowe noce" - podchodzilem do tego filmu jak do komedii romantycznej - blad, po pierwszych 30 min bylem zalamany, nuda, nuda nuda.
    Heh, to jest przecież cecha charakterystyczna wszystkich komedii romantycznych

  7. #1037
    Dołączył
    Nov 2008
    Przegląda
    Warszawa
    Posty
    54
    Wiesz niektore sa calkiem niezle np Love Actually.

  8. #1038
    Dołączył
    May 2006
    Posty
    250
    Sex Drive 2/10 - za dużo za głupokowatych kawałów , lol ale amerykanie mają humor głupi, chociaż oglądałem wersje unrated, którą jak twórcy na samym początku przestrzegali należy nie oglądać jesli nie widziało się zwykłej

    Ciekawy Przypadek Benjamina Buttona 9/10 - długi , ale niezwykle ciekawa historia, dająca do myślenia

  9. #1039
    Dołączył
    Dec 2008
    Przegląda
    Mysłowice/Gliwice
    Posty
    2,880
    Cytat Zamieszczone przez jarecky Zobacz posta
    Wiesz niektore sa calkiem niezle np Love Actually.
    To jest chyba jedyny wyjątek.

  10. #1040
    Dołączył
    Dec 2008
    Przegląda
    Valuetown
    Posty
    365
    Cytat Zamieszczone przez anoxic Zobacz posta
    Cytat Zamieszczone przez jarecky Zobacz posta
    Wiesz niektore sa calkiem niezle np Love Actually.
    To jest chyba jedyny wyjątek.
    Z wyjątków to przypominają mi się jeszcze Igraszki losu i Gry weselne.


    Był sobie kiedyś film o panu, który miał szybki samochód, dobrze nim jeździł i nigdy o nic nie pytał. Dzięki czemu różni ludzie zlecali mu przewozy ładunków, które raczej nie nadawały się do wysyłki DHL-em. Czasami pojawiały się problemy, ale ponieważ nasz rzeczony kurier poza byciem znakomitym kierowcą wykazywał się także wysokimi umiejętnościami w zakresie argumentacji bezpośredniej, owe przesyłki zawsze na miejsce docierały i wszystko było pięknie ładnie ślicznie.

    Film ten, z racji zawodu wykonywanego przez naszego bohatera, nosił tytuł "Transporter". Jego pierwsza część była rozrywką w czystym wydaniu - znakomita, szybka i efektowna akcja, a do tego Jason Statham w roli głównej. W części drugiej Statham pozostał, akcja dalej była szybka, natomiast pojawiło się tam kilka elementów, które niwelowały poziom zachwytu (czy też radochy) wygenerowany w wyniku oglądania części pierwszej. W skrócie - momentami scenarzysta solidnie przegiął.

    Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno pierwsza, jak i druga część były naprawdę dobre, dzięki czemu osiągnęły wymierny sukces finansowy. I tutaj dochodzimy do nieszczęścia.

    Postanowiono nakręcić część trzecią. Do roli głównej ponownie zaangażowano Jasona S., którego wyekwipowano w absolutnie niezniszczalne i wspaniałe również z innych powodów Audi. To tyle o pozytywach. Zapomniano niestety o stworzeniu choć odrobinę wciągającego (albo przynajmniej zabawnego) scenariusza, a w roli maskotki (głównej roli kobiecej znaczy się) obsadzono aktorkę, która ani nie grała dobrze, ani nawet specjalnie dobrze nie wyglądała (co bywa standardem w tego typu produkcjach, wystarczy przypomnieć sobie przyjaciółki B., Jamesa B., w dwóch ostatnich filmach o nim). W rezultacie wyprodukowano gniot, któremu laaaaaaaaaata świetlne brakują do części poprzednich, w szczególności pierwszej. W moim przypadku czas poświęcony na seans zdominowany został przez pytanie: "Kiedy wreszcie się to skończy?".

    Podsumowując - naprawdę nie warto tracić czasu na obejrzenie tego "dzieła". No chyba, że ktoś jest absolutnym maniakiem Stathama lub Audi. Ale i wtedy nie będzie zachwycony. Niecałe dwie godziny, które Transporter 3 trwa zdecydowanie lepiej poświęcić na obejrzenie jakiegoś innego filmu, drzemkę, analizę sesji, czy cokolwiek innego.

    Przestrzegałem!
    Ostatnio edytowane przez aeniman ; 18-02-2009 o 12:48