A moja opinia jest nieco inna. Shyamalan jest sam sobie trochę "winien" tego, że jego filmy oceniane sa tak skrajnie. Dlaczego? Spójrzcie na jego dorobek - zaczął od czegoś absolutnie niesamowitego, czyli "Szóstego zmysłu". Film powalający każdego na kolana i o tym nie ma co dyskutować nawet. Taki film na debiut może być jednak nieco... za dobry! Bo co potem?? Kolejny film, równie niesamowity, choć juz bardziej przewidywalny jeśli chodzi o zakończenie, czyli "Niezniszczalny". Kolejna mega rola B. Willisa i kolejny sukces rezysera. Następny kopniak dla wszystkich to "Znaki", które jednak miały (podobnie jak "Osada") swoich zwolenników jak i krytyków. Własnie wspomniana "Osada" to jego kolejny film i znowu zmienne nastroje u widzów. Geniusz czy upadająca gwiazda nie potrafiąca sobie poradzić ze swoim sukcesem?? Odpowiedzią miał być kolejny film, ale własnie on jest najsłabszy w dokonaniach Shyamalana. "Kobieta w błękitnej wodzie" jest filmem slabym, nudnym i - co najgorsze - w kiepskiej obsadzie (bo kim jest Paul Giamatti grający tam główna rolę???). Za nastepny film Shyamalan wziął sie więc dopiero po trzech latach i miał z przytupem wrócić na piedestał. Nakręcił "Zdarzenie", film może i frapujący, film z podtekstami, z lepszą obsadą, ale jednak do klasy "Szóstego zmysłu" brakuje mu sto lat świetlnych. I tak będzie już do czasu, gdy Shyamalan nakręci znowu coś tej klasy co jego pierwsze filmy. Na razie wskaźniki ida mu raczej w dół niż w górę. Może dlatego, że jego filmy nie mają juz takich nieprawdopodobnych zakończeń jak "Szósty zmysł" albo "Osada"...
I jeśli mam wyrazić swoją opinię to uważam "Osadę" za bardzo dobre kino, choć widzę w tym filmie momentami lekkie braki lub niedociągnięcia. Ale film jest świetny, choćby ze względu na finałowe sceny.