Zaczyna się futbolowa uczta
Udało się! Polskie kluby znowu zdążyły odpaść z pucharów przed startem ligi. Kiedy ogłupiałą Europę rozpali rywalizacja międzynarodowa, nasi będą bez przeszkód bić się o tytuł w prestiżowej Ekstraklasie.
Mam złą wiadomość dla piłkarzy Lecha Poznań. Dwa mecze, które zostały im do rozegrania w eliminacjach Ligi Europejskiej stawiają ich w fatalnej sytuacji już na starcie drogi w obronie tytułu mistrza Polski. A wszystkiemu winien bramkarz Kotorowski. Gdyby w II rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów z Interem Baku puścił dwa karne więcej, Lech zaczynałby ligę tak jak wszyscy – z głową wolną od obciążeń.
Niewykluczone więc, że uwikłany w rozgrywki międzynarodowe klub z Poznania tytułu nie obroni. Kto będzie mistrzem? Wisła Kraków opromieniona właśnie dwoma efektownymi porażkami z Karabachem Agdam? Bardzo możliwe. W zeszłym roku drużyna spod Wawelu tak się spięła w sobie po klęsce z Levadią Tallin, że na otwarcie sezonu w Ekstraklasie wygrała sześć kolejnych meczów. Było to dobitne świadectwo, iż piłkarze Wisły znacznie lepiej czują się w grze o najwyższą stawkę. Futbolowi outsiderzy w typie Estończyków, czy Azerów nie wywołują w nich dostatecznej motywacji.
Silna będzie pewnie także Legia Warszawa (półfinalista Pucharu Europy z 1970 roku), która w końcówce poprzedniego sezonu popisała się sprytem i strategicznym myśleniem zrzucając obowiązek gry w pucharach na Ruch Chorzów. Chorzowianie dostali teraz za swoje z Austrią Wiedeń: w dwumeczu stracili sześć goli, mnóstwo siły i niechybnie czeka ich w lidze walka o przetrwanie. A piłkarze ze stolicy? Jeśli nie obciąży ich zbytnio sparingowy mecz z Arsenalem, powinni być naprawdę groźni – szefowie Legii obiecują nam to już lata całe.
Niepokój budzi Jagiellonia Białystok, która co prawda też odpadła z rozgrywek pucharowych, ale jako jedyna z polskich drużyn nie przegrała ostatnio obu meczów. Wygrywała w Salonikach nawet 2:1 i aż strach pomyśleć, do czego mogłoby dojść, gdyby sędzia nie podarował Arisowi rzutu karnego. Drużyna z Białegostoku zdobyła niedawno Superpuchar Polski (pokonując Lecha), w dodatku zacznie sezon bez 10 ujemnych punktów (co znaczy, że w poprzednich rozgrywkach nie kupiła nawet jednego meczu). Kibic dostaje gęsiej skórki, gdy pomyśli, czym to się może skończyć.
Do Ekstraklasy wracają Górnik Zabrze (jedyny polski finalista rozgrywek europejskich: PZP’70) i Widzew (półfinalista Pucharu Europy z 1983, ostatni polski klub w Lidze Mistrzów - 1996). Było dość czasu w Zabrzu i Łodzi, by odpocząć od międzynarodowych sukcesów poświęcając energię naszej lidze – esencji rozgrywek futbolowych.
Ktokolwiek okaże się najlepszy w zaczynającym się dziś sezonie Ekstraklasy i tak za rok zakończy podbój Europy na początku sierpnia. Znów pewnie nie trafi z formą po wakacjach, a rywale z Azerbejdżanu, Łotwy, Gruzji i Estonii będą jak zwykle bezlitośni.