[ Z gory ostrzegam, ze rozpisalem sie jak cholera (bo taka mialem ochote pamietnik moze napisac i juz =P) i pierwsze 3 ustepy sa troche o niczym, cos o Berlinie zaczyna sie dopiero od opisu Welcome Party, a o samym turnieju jest od opisu Dnia 1A, ale mysle, ze to fajna subiektywna relacja z tego wielkiego wydarzenia ]
Koniec konkursu :P
== Wstep
Dzis dzien 1b, czyli mam dobe przerwy od gry. Dzien 1a zakonczylem z 80k (z 30k startowych) w zwiazku z czym mam dobry humor, ktorym postanowilem sie podzielic opisujac moje odczucia i historie zwiazane z EPT w Berlinie.
== Kwalifikacja
Od jakiegos roku czy nawet wiecej moja glowna gra sa HUSNG na srednich stawkach (1-2 tablujac). Jednym z minusow takiego wyboru gry jest to, ze ciezko zmusic sie do dluzszych sesji. Gdy konczy sie jeden stolik (2 na raz, zeby sie skonczyly tez nie jest trudno), to mozna wstac po kanapke/piwo/cokolwiek. Tak wiec, zeby utrzymac sie przy kompie w tle puszczam sobie zazwyczaj jakies mtt czy pare sng :P
Pewnego razu z ciekawosci na takie gry w tle pod wybralem stepy na starsach do live eventow (grajac nizsze stepy nie jest okreslone do jakiego turnieju sie gra, sa one polaczone, dopiero ostatni 6sty step jest do konkretnego eventu). Uderzylo mnie jak +ev sa te gry. Mozna miec tam roi jak nigdzie indziej. Dzieje sie tak dlatego, ze stepy winduja gracza z avg stakes $6 do stepa za E700, gdzie ten nie tyle gra zle, co po prostu pod presja BI wyblindowywuje sie.
Od grudnia zaczalem stepy grac regularniej i w wiekszej ilosci. Do ostatniego stepa (juz po wprowadzeniu euro) doszedlem z 6 razy. 3 razy zaliczylem cash za 3-4 miesjce i 2 razy odpadlem poza platnymi. W koncu, gdy na PS mialem juz czyste konto i jeden pojedynczy ticket do stepa udalo sie wygaralem wejsciowke (btw dochodzac tylko do jednego showdownu). Obswietowalem w Krakowie tak, ze nastepnego dnia kac zaczal mi sie o 19 i to jaki :P ...ta wiem - cool story bro zaraz mi ktos wklei
No dobra, dosc juz przyslowiowego pierdzenia o niczym i show urzekla mnie twoja historia. Jezeli kogos juz cos interesuje to to, jak to jest na takim EPT, a nie jak jakis randomowy czlowiek sie tam dostal, tak wiec do rzeczy
== Nach Berlin
Zeby przypomniec sobie, jak sie gra live, w sobote dwa dni przed wyjazdem zagralem turniej z BI550 w Krakowie. Udalo mi sie zdjac drugie miejsce, co pozytywnie mnie nastawilo i przede wszystkim przypomnialo mi pare waznych rzeczy o grze live (od PPT nie gralem live na serio).
W poniedzialek po 2 w nocy udalo mi sie zasnac . Moje normalne godziny snu to 4-12 tak wiec nienajgorzej. Po 6 musialem wstac bo na 7 pociag z Krakowa, w ktorym tymczasowo mieszkam (w Krakowie, nie w pociagu =P). Podroz zamiast 9 godzin trwala 11, do tego w smrodzie, bo cos sie stalo z trakcja elektryczna i podstawili nam lokomotywe spalinowa (masakra!). Ale humor mialem dobry mimo to, po czesci dzieki mojemu iPodowi i dwom sezonom HIMYM na nim a po czesci dzieki temu, ze mialem swiadomosc, ze jade na swoj pierwszy big event w zyciu!
Zblizajac sie do Berlina uslyszalem polski glos mowiacy cos o turnieju. Podchocdze odrobine do przodu (pociag EC byl bezprzedzialowy) i patrze, ze 3 siedzenia przede mna jedzie Atlantic, ktorego pamietalem sprzed paru lat z turnieju w Hyatcie w Warszawie (choc on mnie nie pamietal :P). Chwila rozmowy i razem pojechalismy z Berlin HBF, wygladajacego bardziej imponujaco, niz dowolne polskie lotnisko, do hotelu.
== Hotel i Welcome Party
Na recepcji przemila pani powitala mnie w Hyatcie, choc w pierwszej chwili byl problem, bo misspellneli moje nazwisko i oczekiwali goscia o nazwisku "Brabowski" :P (Swoja droga przypomnialo mi to jak Panam mial kiedys problem na recepcji, bo pani nie mogla zrozumiec, ze nie nazywa sie Pan Asiuk. Nie sadze, zebys to czytal Panam, ale jak tak to pozdr ).
Pokoj w hotelu fajny, bardzo podobny do Hyatta w Wawie, ale wg mnie nie wart tej sumy za noc jaka PS za mnie placi :P, ale to juz ich problem. Prysznic, chwila odpoczynku i na welcome party.
Welcome party... generalnie nie jestem fanem clubbingu, choc lubie czasem wyjsc napic sie i potanczyc. Takie mialem zdanie dotychczas. Teraz zrozumialem, ze istniej clubbing i clubbing.
Party bylo legen- wait for it -dary. Jedzenie boskie: z 8 rodzajow mies i odpowiednio do tego ilosc dodatkow/salatek/deserow/wszystkiego i kazda jedna potrawa to niebo w gebie. Kelnerzy donosili alkohol jak tylko zblizal sie cien grozby, ze ten ktory aktualnie popijasz sie skonczy. Ofc wszystko za free. No to slowami opisalem te mniej impressive czesci imprezy, a te lepsze to ... nie da sie opisac trzeba zobaczyc: PokerStars.tv - Watching "EPT Berlin 2010: Welcome Party" (swoja droga migam w tym filmiku kolo goracych blondynek w bieli).
Jak musialem okolo godziny 23 zaczac sie zbierac, zeby sie wyspac przed gra, to chcialo mi sie plakac Swoja droga pierwszy raz od lat musialem uzyc tak wysmiewanej przeze mnie u innych frazy - "sory, musze spadac, bo jutro do pracy" :P Dla samej tej imprezy bylo warto
== Przed rozpoczeciem turnieju
Wstaje. Z zasnieciem byly lekkie problemy z podekscytowania (nie wiem czy bardziej opuszczona impreza, czy tym, ze niedlugo gram), ale 8h walnalem wiec jest dobrze. Sniadanie... mmm zaczalem sie zastanawiac czy ja jestem na EPT, czy w kulinarnym niebie. Frankfurterki, bekon, ziemniaczki, 7 rodzajow pieczywa, 9 szynki, 12 serow, 5 roznych sokow owocowych zmiksowanych ze swiezych owocow, z 20 deserow do wyboru...
Obzarlem sie, zarejestrowalem do turnieju (w kolejce spotykajac braci Wasek i Andrzeja), toreb od PS zabraklo wiec moge grac w swoich wlasnych ciuchach nie w ichnich (running good), 11:57 ide na turniej.
Nie chcialem byc za wczesnie, zeby nie siedziec przy stoliku robiac nic, ale z drugiej strony chcialem byc przy swoim pierwszym rozdaniu. Siadam, kolejny etap rejestracji (trzeci doh!) i patrze... cholera nie mam dowodu, zostawilem w pokoju. No nie...... Biegiem w te i wewte (w sumie mnie to pozytywnie naladowalo), koncze rejestracje, siedze. Bieganie sie okazalo niepotrzebne, bo turniej i tak nie zaczal sie do 12:15.
I nagle spotyka mnie bardzo mile zaskoczenie - juz chwile po 12 ale jeszcze zanim zaczeto gre siada kolo mnie, ale na szczescie nie przy moim stoliku znajoma osoba. Moj stol ma numer 20. Na stole obok mnie na numerze 21 miejsce zajmuje Jeff Sarwer. Ci, ktorzy o nim nie slyszeli, moga po prostu go wygooglac. Jest to kanadyjczyk, mieszkajacy w Gdansku, byl mistrz swiata w szachach, swietny pokerzysta (ma juz na koncie 3 i 10 miejsce w EPT), a przede wszystkim fenomenalny otwarty czlowiek i moj kumpel.
== Podziekowania dla Jeffa Sarwera
Przy okazji chcialbym podziekowac Jeffowi, bo to dzieki niemu jestem na tym EPT i wogole wrocilem do powaznego grania w pokera. Pare lat temu mialem beznadziejna sprawe, w ktorej stracilem 90% bankrolla i niestety tez troche serce do gry (internetowy szwindel, pokerroom Pokes Poker nalezacy do sieci OnGame ukradl $2M graczom i zniknal). Dlatego tez kiedy to sie stalo zniknalem z pokerowej sceny (lol co za okreslenie ). Gralem dalej, ale tylko jakies low staekes i przestalem marzyc / dazyc do bycia top. Z rok temu myslalem juz o zajeciu sie czyms innym, otworzeniem sklepu z shishami w Gdansku (hehe ) itd. Ale bedac na wakacjach w Borach Tucholskich w srodku nikad, przy ognisku spotkalem czlowieka, ktory jak sie okazalo tez gra w pokera. I tak przy piwie w pieknym polskim lesie pogadalem z Jeffem o pokerze. Co ciekawe czlowiek odpowiedzialny za znikniecie mojego bankrolla (pewna swinia z Vancuver) wiele lat temu innym rownie nieeleganckim szwindlem zaszedl tez za skore Jeffowi. Tak wiec od razu znalezlismy wspolny jezyk.
Jeff przekonal mnie, zebym wrocil do pokera. Pokazal mi na powrot magie i ekscytacje z nim zwiazane, no i do tego uczyl mnie. Glownie podejscia do gry, bardziej niz samej gry, ale w sumie i tego i tego. Moj dobry wynik pierwszego dnia to takze jego zasluga.