Sherlock Holmes świetny, no i fajne "wejście" pod dwójkę zrobili... Ritchie w formie jak zwykle
Labirynt fauna / Laberinto del fauno, El (2006) - Film - FILMWEB.pl
Świetny hiszpański film. Kto nie widział to polecam.
Dobry był koleś w komnacie z żarciem .
Mi rowniez ten film nie podszedl, byc moze spodziewalem sie czegos zupelnie innego.
byłem wczoraj na Book of Eli...
jak dla mnie film 150 razy lepszy niż jakieś Madmaxy i inne podobne...
no ale ja od takiego filmu nie oczekuję napierdalanki tylko fajnego przesłania i klimqatu...
tutaj krajobrazy itd zajebiscte, klimat świetny, metafory/przesłanie itd full wypas
ogólnie świetny jak dla mnie
Od razu zaznaczę że oglądałem w dość słabej jakości, wolę ściągnąć słabe video + słabe audio, ale oryginalne, niż iść do kina i oglądać to z włoskim dubbingiem .
Skoro wprost do mnie skierowałeś tego posta to pewnie wiesz żem wielki fan Falloutów . Tak więc - krajobrazy są imho przepiękne, rozwalona estakada identyczna jak w Falloucie 3, wraki samochodów przy ulicach, sypiące się gdzieniegdzie chatki itp. Niemniej zabrakło mi jakiegoś czynnika który by spotęgował klimat, i szczerze mówiąc to nie wiem jakiego... W Falloucie to była chyba muzyka i świst wiatru. Tu może też była a po prostu jej nie słyszałem, bo jakość audio na tym co ściągnąłem naprawdę jest kiepska... Nie wiem, w każdym razie czegoś mi zabrakło co by stworzyło naprawdę falloutowy klimat...
Treść - dość ciężkawa, imho dobrze plasuje się pomiędzy tym żeby nie być zbyt niestrawna i nie być zbyt lekka. Parę fajnych aluzji o biblii, symbolika jakaś specjalnie wyszukana nie jest.
Niby więc wszystko OK, tylko zabrakło tego czegoś. Nie wiem czego, ale problem w tym że w ogóle się nie wczułem w historię. Już oglądając jakiś odcinek House'a bardziej się chyba emocjonuję jak skończy się operacja, niż w tym Book of Eli jak skończy się historia ów Eliego. Jak wyjdzie w HD to spróbuję drugie podejście.
no ja byłem w kinie i jak dla mnie jest to top10 filmów które widziałem przez ostatnie 2-3 lata...
a oglądam ich setki... - pewnie średnio z 2-3 dziennie
krajobrazy świetne, klimat super i wszystkie te nawiazania do cywiliziacji itd zainspirowały mnie mocno...
praktykującym katolikiem nie jestem ale po wiadomym wątku chętnie biblie przeczytam za kilka dni jak już do mnie dojdzie...
EDIT: jedyne co mogło trochę podkręcić moje doznania to fakt, że idąc do kina byłem nastawiony, że to będzie najwyżej średni filmik o którym 3 dni później zapomne (po komentarzach z rożnych miejsc w necie) no ale znajomi z ktorymi byłem mają podobne wrażenia...
Ostatnio edytowane przez alchemik ; 02-02-2010 o 19:16
Byłem dziś na Book of Eli i polecam, szczególnie jak ktoś grał w fallouty, ale nie tylko dlatego.
Kto nie chciałby być znanym aktorem, który w blasku fleszy odbiera kolejne nagrody za swoje wybitne role? Myślisz, że do bycia na tyle przekonywującym, aby rzucić widzów i krytykę na kolana wystarczy odrobina talentu i dobra pamięć, potrzebna do wyuczenia się swoich filmowych kwestii? Nie, to ciężki kawałek chleba.
Robert De Niro
Facet ten jest dobry zarówno w dramatach, filmach akcji, jak i w komediach. I nawet kiedy film, w którym występuje jest kiepski niczym kompot z dorodnych desek, to doskonała gra De Niro zawsze będzie odciągała uwagę od wszelkich filmowych niedoskonałości.
LaMotta stwierdził wówczas, że De Niro jest w 100% gotowy do tego, aby zostać zawodowym bokserem.
- „Wściekły Byk” - za filmową biografię boksera, Jake'a LaMotty, aktor zgarnął Oskara. Aby widz był święcie przekonany, że na ekranie boksuje najprawdziwszy, profesjonalny pięściarz, De Niro przybrał 27 kg masy mięśniowej. Oprócz tego odbył trening pod okiem samego LaMotty. Widać aktor nie był jeszcze do końca zadowolony z tych przygotowań, bo zanim stanął przed kamerą, odbył trzy profesjonalne walki na ringu bokserskim (z czego dwie zakończyły się dla niego zwycięstwem).
Dopiero wtedy De Niro stanął przed kamerą Martina Scorsese.
- „New York, New York” - Aby wcielić się w rolę utalentowanego saksofonisty, Jimmy'ego Doyle'a, De Niro musiał stać się utalentowanym saksofonistą, ma się rozumieć. I tak też uczynił, naprawdę nauczył się grać.
- „Taksówkarz” - Czym takim wyróżnia się kierowca taksówki od pozostałych ludzi, których można spotkać w dużym mieście? Trudno powiedzieć. Jednak Robert De Niro, chcąc dodać swojej roli nieco więcej realizmu, przez trzy bite miesiące ciężko pracował (po dwanaście godzin dziennie) jako najprawdziwszy taxi-driver.
- „Ojciec Chrzestny II” - W tym przypadku aktor przeprowadził się na Sycylię, gdzie pilnie szlifował swój warsztat aktorski, aby udźwignąć rolę Vita Corleone. Jednym z wyników tego treningu było perfekcyjne nauczenie się przez aktora języka sycylijskiego (dialekt włoskiego).
„Przylądek Strachu” - Wbrew temu co może się niektórym wydawać, De Niro wcale nie stał się prawdziwym psychopatą, a i jego poświęcenie dla tej roli wydaje się pryszczem w porównaniu z poprzednimi przykładami. Aktor, mianowicie, pozwolił sobie wyrwać ząb. Widać w ten sposób stał się bardziej wiarygodny, niż w przypadku gdyby efekt takiego ubytku dodany został jako element charakteryzacji.
Daniel Day Lewis
Ten brytyjski aktor ma na swoim koncie znacznie mniej ról niż jego koledzy z branży, jednak to, co go różni od tychże kolegów, to poświęcenie godne samego De Niro... Jako czternastolatek zagrał w filmie „Ta przeklęta niedziela” niewielką rolę młodocianego chuligana niszczącego samochody. Jak sam zeznał, czuł się niczym w niebie mogąc bezkarnie roztrzaskiwać drogie auta zaparkowane przed kościołem. Za każdy samochód dostawał dwa funty wynagrodzenia.
- „Czarownice z Salem” - Specjalnie na potrzeby tego filmu Day Lewis pozwolił udekorować swe ramiona tatuażami.
- „Gangi Nowego Jorku” - najwyraźniej Martin Scorsese jest reżyserem wyjątkowo wymagającym, skoro wybitni aktorzy stający przed jego kamerami skłonni są mocno przegiąć w przygotowaniach do odtworzenia powierzonych im ról. W tym przypadku Day Lewis grał rzeźnika. I faktycznie, zanim dał swój aktorski popis, zaznajomił się zarówno z teorią, jak i z praktyką rzeźnickiego rzemiosła. W przerwach między zdjęciami spędzał czas na ostrzeniu swych noży, a w chłodne dni odmawiał noszenia specjalnie ocieplanych ubrań argumentując, że w XIX wieku takiej garderoby nie produkowano. Dzięki swojej wytrwałości nabawił się zresztą zapalenia płuc...
- „Bokser” - przez osiemnaście miesięcy trenował pod okiem samego Barry'ego Mcguigana, który również stwierdził, że jeśli aktor zdecyduje się na profesjonalne boksowanie, czeka go udana kariera.
- „Moja lewa stopa” - grać osobę prawie całkiem sparaliżowaną to w gruncie rzeczy ogromne wyzwanie dla aktora. A jeśli tym aktorem jest Daniel Day Lewis, to granica pomiędzy budowaniem roli a popadnięciem w szaleństwo jest doprawdy niewielka. Nawet w chwilach przerwy odmawiał on opuszczania swojego wózka inwalidzkiego. Przez większość czasu siedział w nienaturalnej i niewygodnej pozycji, aby chociaż w minimalnym stopniu wejść w skórę człowieka, który nie jest w stanie się ruszać. W wyniku tego aktorowi pękły dwa żebra. Ale chyba było warto – to jedna z jego najlepszych ról.
Christian Bale
- „Ostatni Mohikanin” - zanim na planie tego filmu padł pierwszy klaps, Day Lewis zapragnął zbliżyć się do natury w możliwie największym stopniu. W tym celu spędził kilka miesięcy w dziczy, gdzie nauczył się polować, łowić ryby i odzierać zwierzynę ze skóry. Przez cały okres zdjęć towarzyszyła mu też jego strzelba, którą nosił nawet poza planem.
No cóż. Powiedzmy sobie szczerze – są aktorzy znacznie bardziej utalentowani od Christiana Bale'a. Jednak nie można mu odmówić samozaparcia i ambicji, której owocem jest chyba jeden z najbardziej niesamowitych wyczynów, których żaden aktor przed nim nie osiągnął. Ale o tym zaraz...
- „American Psycho” - Psychopatyczny japiszon Patrick Bateman to jedna z najbardziej porażających postaci, które wykreował Bale. Oprócz rygorystycznego treningu, któremu się aktor poddał, przez cały czas kręcenia filmu odmawiał jakiegokolwiek kontaktu z kimkolwiek. Wszystko po to, aby nie wyjść ze swej filmowej, antyspołecznej roli.
- „Mechanik” - Trent Reznik to anorektyczny pracownik fizyczny, który cierpi na chroniczną bezsenność. Bale przez wiele miesięcy czytał fachowe książki o naturze ludzi mających problemy ze snem. Później zabrał się za zrzucanie zbędnych kilogramów. Zanim lekarze powstrzymali go od dalszej diety, aktor pozbył się 30 kg. W trakcie zdjęć starał się jak najmniej spać. Efekt był powalający – Bale w „Mechaniku” wyglądał tak, jakby jutro miał dokonać swego żywota....
- „Batman – Początek” - Ale co to? Już 6 miesięcy po swoim anorektycznym popisie w „Mechaniku” Christian Bale wcielił się w postać mocno napakowanego Batmana. W tym czasie, dzięki jakiejś kosmicznej diecie, atomowemu treningowi i boskiemu wsparciu nabrał 45 kilogramów masy! Olaboga!
Bonus:
Forest Whitaker w „Ostatnim Królu Szkocji” - Whitaker przybrał na wadze ok. 27 kg, przestudiował wszystkie przemowy Idiego Amina, zamieszkał z jego rodziną, spotykał z jego znajomymi oraz nauczył się płynnego posługiwania językiem suahili.