Zamieszczone przez
Jack Daniels
Zaczynam się zastanawiać do czego zmierza ta dyskusja. Kilka osób (ciśnie mi się na usta inne określenie...) próbuje udowodnić światu, że Avatar i Titanic to szmiry nakręcone przez nieudacznika tylko po to, żeby można było wydać setki milionów dolarów na promocję tych szmir??? Wy już sami nie rozumiecie co piszecie i co chwila mieszacie się w zeznaniach! Nie podobał się Avatar?? To go nie oglądajcie! Założę się o dużą kasę, że i tak połowa tych wielkich krytyków nawet nie była w kinie, ale tak słodko pierdoli, bo jeden i drugi coś wyczytał w sieci (patrz: porównanie do Pocahontas - mega LOL!!!!) albo jakiś "zaufany" mu coś powiedział. Więc informuję was - bo widać, że wielu jest tu chyba niedouczonych w tym zakresie - że kino to biznes i najlepsze są te filmy, które zarabiają kasę. Najlepsze dla całej tej branży! Firm, producentów, reżyserów, aktorów itd. Gdyby te filmy nie zarabiały to dziś kino by nie istniało!! Kino artystyczne jest dlatego tak nazywane, bo trochę słabo by wyglądało jakby nazywało się kinem niskobudżetowym lub niedoinwestowanym. Zresztą w 99% przypadków jaki budżet takie potem zarobki tych filmów... Avatar jest filmem przełomowym w historii kina i możecie sobie mówić co chcecie - to fakt. Kiedyś o takiej technologii nikt by nawet nie śmiał śnić (wyobrażacie sobie teraz sześć filmów sagi Star Wars w takiej technologii 3D???), dziś okazuje się, że to już powoli staje się normą. I przyszłość stoi przed 3D otworem, bo po Avatarze już każdy będzie mówił, że "dobre, ale to nie to". I nie mówię tu o treści - ta sie może podobać albo nie, kwestia gustu. Mówię o pomyśle, wykonaniu i efekcie końcowym. Prawie dwa milardy dochodu nie może się mylić, choć dla was to nadal żaden argument...
A jeśli ktoś z was nadal uważa, że filmy kręcone są dla sztuki to proponuję wizytę u najbliższego psychoanalityka...