stop loss i self control w HU
Hej,
wczoraj drugi dzien z rzedu dostalem lanie (4 porazki z rzedu, w sumie 2 wins 8 loses w ostatnich 10 grach). Znowu usiadlem do gry zmeczony po 9 godzinnym dniu pracy, spiacy (po 12-tej wieczorem, a pracuje od 7-mej rano), stiltowany (slowplayowalem trojke asow i oberwalem od T-high backdoor flusha). W dodatku nie bardzo mi sie chcialo grac, ale postanowilem grac codziennie po 5-6 pojedynkow (zeby wyrobic ok 150-200 miesiecznie) wiec chcialem byc konsekwentny:/ no i bach.
Oczywiscie nie powinienem grac w takim stanie emocjonalno-fizycznym (tu przestroga) no ale coz, stalo sie :( Pocieszajace jest tylko to, ze przeciwnicy przynajmniej byli solidni (kazdy z nich mial ROI na poziomie 15-20%) a nie jakies donki.
Moje pytanie dotyczy stop lossa - czy stosujecie jakis? A moze gracie seriami (np. 3-4 gry i przerwa, bez wzgledu na to jak idzie)?
U siebie zauwazylem prawidlowosc, ze gram lepiej jak gram np 4 lub wiecej serii po 2 gry rozlozone w ciagu calego dnia. Mniej sie nuze, mam swiezszy umysl i chec do gry, a co za tym idzie bardziej sie skupiam na kazdym zagraniu. Rowniez mniej tiltuje, nawet jak zaliczam bad beaty (jakos te porazki rozkladaja sie na serie i nie uderzaja w moja pewnosc siebie tak bardzo).
Inna sprawa to nastroj. Kiedys czytalem wywiad z Patrikiem Antoniusem, ktory zwrocil uwage jak wazna jest kondycja fizyczna. Tutaj podal przyklad, ze tracil sporo pieniedzy siadajac do gry z bolacymi plecami :)
Zauwazylem ze ja rowniez lepiej gram jak zrobie np. pare km truchtem po parku, 200 brzuszkow itp. Nie wiem, moze dodatkowy doplyw endorfiny pobudza jakos moje szare komorki do myslenia :) Dodatkowo musze miec pelen komfort psychiczny, np. pozalatwiane wszystkie wazne sprawy. Wtedy nic nie mam na glowie i jedyne o czym mysle podczas gry to poker.