-
Obsesja najlepszej ręki
Wygrywam na HU SNG turbo.
Od dłuższego czasu opanowała mnie obsesja najlepszej ręki: jeśli mam preflop albo na flopie jakiś mocny układ typu top para to ten układ musi wygrać, bo "tak jest sprawiedliwie". :-)
To chyba wina wpływu słabych graczy na HU SNG callujących z 3,4 parą - leję im każdego streeta za 3/4, 4/5 puli a oni ciągną do zera. No i jak nie daj boże przyjdzie takiemu trzecia dwójka na river, to od razu dostaję trzęsiawki kurwicznej. :D
Moja gra erodowała do bet-bet-bet-bet, jakiś check na turn z top parą lub drugą parą dla indukcji blefu lub zmyłki nie istnieje - "bo dam darmową kartę donkowi z 3cią parą". Poza tym sporo jest świrów, którzy na każdy check walą jakieś z dupy alliny i wtedy z top pair kicker 10 mam zagwozdkę. Napierniczam więc w donów jak z cekaemu - jak idzie to wygrywam w 3 minuty, ale jak nie idzie to kolesie ze statami 40 na sharkscopie miażdzą moje A high swoją parą trójek. :D
Te poczucie, że najlepsza ręka preflop lub on flop ma wygrać prowadzi do tego, że wolę przegrać 100$ z lepszym graczem po jego inteligentnych akcjach niż 50$ z donkiem, który wysuckotuje na mnie jakąs 4 parę na river. K..wa, wręcz jakaś chora nienawiść mnie przepełnia do tego typu bezmyślnych suckoutów a zarazem lęk przed nimi.
Na tych stawkach mimo wszystko taka gra jest EV+, ale czuję po kościach, że z takim cepowatym pokerem na wyższych stawkach popłynę, miał ktoś tak, wie ktoś jak się tego pozbyć?